Lech zapłacił za niego rok temu 650 tysięcy euro. Szwedzkim skrzydłowym interesowała się także Legia Warszawa, więc w Poznaniu tym bardziej byli zadowoleni, z udało się go pozyskać. 26-latek miał niemal z miejsca stać się ogromnym wzmocnieniem siły ofensywnej "Kolejorza".  Z polskim klubem związał się kontraktem aż do końca czerwca 2021 roku. Ale od samego początku, Szwedowi nie szło w Poznaniu tak, jakby wszyscy się tego spodziewali.

W poprzednim sezonie miał spore problemy, żeby na stał wywalczyć sobie miejsce w podstawowym składzie. Nenad Bjelica, który prowadził ekipę "Kolejorza", był coraz bardziej rozczarowany formą Szweda. Trudno się było dziwić, bo Barkroth w poprzednich rozgrywkach nie strzelił żadnego gola.  Zaliczył co prawda trzy asysty, ale wszystkie na początku swojej przygody z Lechem. Potem przez kolejne miesiące nie było z niego praktycznie żadnego pożytku.

Barkroth miał poznać się z Lechem już po zakończeniu ostatniego sezonu. Ostatecznie rozpoczął przygotowania do nowych rozgrywek w Poznaniu na wyraźne życzenie nowego szkoleniowca Lecha Ivana Djurdjevicia. Trener "Kolejorza" chciał na własne oczy przyjrzeć się Szwedowi i ocenić jego ewentualną przydatność.  Barkroth dostał drugą szansę w Lechu, ale szybko okazało się, że nie jest w stanie przekonać do siebie szkoleniowca poznańskiego zespołu.

Niewypał transferowy "Kolejorza" wraca do Szwecji. Jego usługami zainteresowanych było kilka klubów ze Skandynawii, ale większość z nich chciała wypożyczyć 26-letniego skrzydłowego. Tymczasem Lechowi zależało na tym żeby pożegnać się z nim definitywnie. Wreszcie zgłosiło się po niego Djurgardens Sztokholm i dogadało się z działaczami z Bułgarskiej w kwestii jego przejścia do szwedzkiego klubu.