Kliknij na zdjęcie, aby je skomentowaćO tym, że Masłowski nie ma zbyt wysokich notowań u Magiery, wiadomo było od dawna. Były pomocnik Zawiszy w poprzednim sezonie był wypożyczony do Piasta Gliwice, gdzie miał odzyskać formę. Nic takiego jednak się nie stało, "Masło" grał w śląskim klubie bardzo przeciętnie. Do tego stopnia, że w Gliwicach nikt nawet nie rozważał pozyskania go na zasadzie transferu definitywnego.

Masłowski wrócił do Legii i pojechał z nią na zgrupowanie do Warki. Tam jednak nie zdołał przekonać do siebie szkoleniowca mistrza Polski. Od początku sezonu nie pojawiał się w kadrze meczowej warszawskiego zespołu. Teraz został zesłany do rezerw i poinformowany o tym, że dostał wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu. Problem polega jednak na tym, że chętni do jego zatrudnienia wcale nie walą drzwiami i oknami...

- Rozmawiałem z Michałem Masłowskim i powiedziałem mu, że nie widzę go w kadrze pierwszego zespołu. Dostał od nas wolną rękę w poszukiwaniu klubu, ale wolałbym, żeby kierować pytania o niego do dyrektora sportowego. On najlepiej orientuje się, na jakim etapie jest sprawa. Ja chcę koncentrować się na sprawach piłkarskich – mówi Magiera.

Ale "pod górkę" ma nie tylko Masłowski. Do rezerw został przesunięty także Robert Bartczak. On także poprzedni sezon spędził na wypożyczeniu. W Zagłębiu Sosnowiec po jego postawie spodziewano się jednak więcej. Po powrocie do Legii także na razie nie udało mu się przebić do kadry meczowej. Teraz wygląda na to, że raczej szybko to nie nastąpi.

- Jego sytuacja różni się od przypadku Masłowskiego. Robert dostał ode mnie miesiąc na pracę. W tym czasie ma nas przekonać, że warto na niego stawiać w pierwszym zespole. Cały czas bardzo na niego liczę, ale musi od siebie więcej wymagać. Po tym, jak wrócił z wypożyczenia do Zagłębia Sosnowiec, miałem do niego pewne uwagi. Powiedziałem mu, dlaczego trafił do rezerw – wyjaśnia Magiera.