Kliknij na zdjęcie, aby je skomentowaćWielkich nadziei nie robi już sobie nawet trener Cracovii. - Jest, jak jest. Nie jesteśmy w stanie przeskoczyć pewnych rzeczy. Na rynku nie ma już zawodników, którzy wnieśliby jakość do Cracovii. Zostali do wzięcia tacy, którzy szukają klubu od dłuższego czasu i nie mogą go znaleźć. Mamy ściągnąć napastnika dla samego faktu ściągnięcia napastnika? Takie rozwiązanie mnie nie interesuje – twierdzi Zieliński.

Nie jest tajemnicą, że w ostatnich tygodniach Cracovia prowadziła rozmowy z kilkoma napastnikami, którzy mogliby stanowić istotne wzmocnienie. Najpierw sondowano możliwość wypożyczenia z HSV Hamburg Artjomsa Rudnevsa. Niemiecki klub nie miał nic przeciwko takiemu rozwiązaniu, bo Łotysz nie ma szans na grę w barwach HSV. Ale problemem, który okazał się nie do przebycia, były zarobki piłkarza. Były król strzelców naszej ekstraklasy zarabia 15 miliona euro rocznie w Hamburgu. Cracovia nie była w stanie zaproponować mu nawet jednej trzeciej tej kwoty...

Kolejnym kandydatem do wzmocnienia ataku Cracovii był Wladimer Dwaliszwili. Były snajper Legii i Polonii Warszawa występuje w duńskim Odense, ale nie mówił nie powrotowi do polskiej ekstraklasy. W tym wypadku na przeszkodzie również stanęły pieniądze. Gruzin podyktował warunki, które były nie do zaakceptowania przez działaczy "Pasów". Temat sprowadzenia go pod Wawel upadł.

- Chciałem sprowadzić do Cracovii konkretnego napastnika i były rozmowy z paroma naprawdę dobrymi zawodnikami, ale wszystko umknęło. Nie mam zamiaru narzekać. Jak się nie ma co się lubi, to się gra tym, co się ma – podsumowuje Zieliński, który już pogodził się z tym, że przynajmniej do zimy będzie musiał radzić sobie bez wzmocnień w ataku.