Kliknij na zdjęcie, aby je skomentowaćPaixao nie mówi tego wprost, ale ta bajeczna oferta miała pochodzić z Lechii Gdańsk. Tyle że były napastnik Śląska przekonuje, że nie tylko pieniędzmi kierował się przy wyborze klubu. - Pieniądze są ważne, ale nie są wszystkim. Gdybym patrzył tylko na finanse, to poszedłbym do Grecji, Turcji albo do innego polskiego klubu, który złożył mi gigantyczną ofertę – mówi Paixao w rozmowie z "Super Expressem". - Nie chcę wymieniać jego nazwy, ale uznałem, że skoro odchodzę ze Śląska, to jednak lepiej wyjechać, niż iść do innego polskiego klubu – dodaje.

Portugalski napastnik odniósł się też do starań Śląska o podpisanie z nim nowego kontraktu. Jego zdaniem nie wszyscy we Wrocławiu chcieli, żeby dalej strzelał gole dla drużyny prowadzonej przez trenera Tadeusza Pawłowskiego. - Odnosiłem wrażenie, że niektórym w klubie nie zależało, żebym został. Ale i tak miło wspominam ten czas. Tyle że Sparta to wielki krok do przodu. Jestem ambitny, chcę grać w Lidze Mistrzów, a w Sparcie mam na to szanse, bo gramy w eliminacjach – mówi Paixao.

Portugalczyk zdradza też, że spory wpływ na decyzję o opuszczeniu Śląska miała... jego narzeczona. - Nie udało się jej zaaklimatyzować we Wrocławiu. Przeszkadzała jej bariera językowa. W Pradze czuje się o wiele lepiej – twierdzi były napastnik Śląska.