Kliknij na zdjęcie, aby je skomentowaćPodobno prezydent Bayernu Karl-Heinz Rummenigge i dyrektor sportowy Matthias Sammer byli w szoku, kiedy na początku lata odebrali wiadomość od Guardioli. Trener monachijczyków nalegał na transfer kolejnej wielkiej gwiazdy największego rywala Bawarczyków – Borussii Dortmund. Katalończyk chciał mieć w swoim zespole Marco Reusa. Po Mario Goetze i Robercie Lewandowskim byłaby to trzecia kluczowa postać BVB, która w ostatnim czasie zamieniłaby zespół wicemistrza Niemiec na rzecz transferu do Bayernu.

Na działaczy z Allianz Arena padł blady strach. Już po przejściu "Lewego" w całej Bundeslidze wrzało, że celem klubu z Monachium jest osłabianie swojego głównego konkurenta w kraju. Transfer kolejnej gwiazdy Borussii mógłby tylko utwierdzić w tym przekonaniu kibiców innych drużyn i przynajmniej część niemieckich mediów.
Dlatego też Rummenigge i Sammer od razu zaczęli namawiać Guardiolę do porzucenia pomysłu związanego z transferem Reusa. Tłumaczyli że chociaż ze sportowego punktu widzenia byłby on zasadny, to wizerunkowo klub na nim więcej stracić niż zyskać. Trener Bayernu początkowo trwał przy swoim, ale ostatecznie zgodził się na rezygnację z planów ściągnięcia reprezentanta Niemiec.

W zamian działacze Bayernu zastanawiają się ciągle nad transferem Juana Cuadrado z Fiorentiny Włoski klub dyktuje jednak za Kolumbijczyka zaporową cenę 40 milionów euro. Wkrótce przekonamy się, czy mistrz Niemiec zdecyduje się na taki wydatek.