Aktualności
 
W pierwszej lidze też nieźle zarobią
 
21. lutego 2011, 12:01
autor: Marek Jakubowski
źródło: Przegląd Sportowy
 
Coraz większa liczba piłkarzy z ekstraklasy zasila kluby pierwszej ligi. Działacze najczęściej sprowadzają ich za darmo, ale są i tacy, którzy potrafią wyłożyć gotówkę na stół.

W przeciwieństwie do najwyższej klasy rozgrywkowej, w której ogromny procent transferów stanowią piłkarze zagraniczni (szczególnie z Bałkanów), pierwsza liga jest zdecydowanie polska. I nie ma się co w tym fakcie doszukiwać pierwiastków patriotycznych, bowiem przyczyną takiego stanu rzeczy jest głównie - a może przede wszystkim - brak pieniędzy. Kluby po gospodarsku penetrują polski rynek, szukając zawodników z wygasłymi kontraktami. Nie gardzą również piłkarzami niechcianymi już w ekstraklasie, którzy gorąco deklarują, że chcą do niej wrócić w barwach nowego pracodawcy.

Scherfchen i inni

Zacznijmy od lidera. ŁKS jest konsekwentny. Przed sezonem zapowiadał stopniowe budowanie składu na ekstraklasę i tego planu się trzyma. Zimą pozyskał dwóch piłkarzy na jej miarę. Pierwszy to Marcin Kaczmarek z Lechii Gdańsk, mający na koncie 130 występów w ekstraklasie i dwie gry w reprezentacji Polski. Drugim jest inny niesłychanie doświadczony zawodnik Maciej Bykowski (225 meczów w ekstraklasie), występujący ostatnio w Polonii Bytom. Można oczywiście kręcić nosem, że to zgrane karty polskiej piłki, bez przyszłości itp, ale wystarczy spojrzeć na potencjalną pierwszą jedenastkę ŁKS, by przyznać, że do wiosny przystąpi wzmocniona, a to jest przecież najważniejsze.

Działacze Podbeskidzia zimę raczej przespali, za to włodarze Piasta Gliwice „poszaleli", dokonując najdroższego zimowego zakupu w pierwszej lidze. Oto Ślązacy pozyskali z Sandecji Nowy Sącz za ćwierć miliona złotych słowackiego pomocnika Rudolfa Urbana - to na pierwszoligowe realia naprawdę duża suma.

Jednak najwartościowszych sportowo wzmocnień dokonała poznańska Warta, czyli klub, który będzie bronił się przed degradacją. Nowymi piłkarzami tego klubu są: Maciej Scherfchen, Krzysztof Gajtkowski i Andrzej Bledzewski. Każdy z nich to kawał historii polskiej ligowej piłki i nie ulega kwestii, że na zapleczu ekstraklasy mogą być rzeczywiście przydatni. Szczególnie Gajtkowski, który wraz z Piotrem Reissem może stworzyć snajperską parę godną lepszego otoczenia. 

Dajcie drugiego Mięciela

Wydaje się, że działacze większości klubów pierwszej ligi są pod silnym wrażeniem tego, co wypaliło w ŁKS. Mamy na myśli pozyskanie niechcianego w Legii Marcina Mięciela, który natychmiast po przenosinach do Łodzi zaczął zdobywać bramki i decydować o obliczu drużyny. Więcej. Pozyskanie przez ŁKS Bykowskiego (jako zmiennika Mięciela) świadczy o tym, że sami łodzianie są pod wrażeniem własnego pomysłu i liczą na powtórkę.

Przymus ekstraklasowych zakupów poczuł również prezes broniącej się przed spadkiem Termaliki Nieciecza. On także wyjął na stół gotówkę i zrobił z niej użytek. Za zaledwie 30 tysięcy złotych kupił z Cracovii Dariusza Pawlusińskiego. Dziesięć tysięcy mniej kosztował go inny zawodnik z ekstraklasy - Arkadiusz Mysona (Lechia Gdańsk). Natomiast za darmo pozyskał napastnika, który jeszcze nie tak dawno uchodził za jedną z nadziei polskiej piłki - Andrzeja Rybskiego (ostatnio Odra Wodzisław). Trzeba przyznać, że jak na dolne rejony pierwszej ligi to niezły zestaw piłkarzy.

I jeszcze jeden zawodnik, którego transferu nie można przemilczeć. Po powrocie z Turcji Piotr Dziewicki osiadł w Polonii Warszawa i wydawało się, że bez trudu wkomponuje się w drużynę. Z różnych względów stało się inaczej i piłkarz opuścił Konwiktorską. Jednak nie wyobrażał sobie, by w wieku 31 lat zakończyć karierę. I nie zakończy jej. Będzie stoperem ostatniego w tabeli Dolcanu Ząbki. Wydaje się, że ligowy outsider miał znakomity pomysł.
 
 
 
powrót » do góry » drukuj wyślij link komentarze (0) dodaj komentarz