Kliknij na zdjęcie, aby je skomentowaćDo Legii ściągano Ojamę z wielkimi nadziejami. Co więcej, warszawski klub sprzątnął go sprzed nosa swojemu największemu rywalowi Lechowi Poznań. To działacze "Kolejorza" obserwowali od dłuższego czasu Ojamę i sposobili się do jego transferu na Bułgarską. W ostatniej chwili, ubiegła ich jednak stołeczna drużyna. Ale od początku przygoda Ojamy z Legią, nie układała się tak, jak tego oczekiwały obie strony.

Szybko okazało się, że Estończyk ma bardzo trudny charakter. Nie tylko poza boiskiem, gdzie nie potrafił zintegrować się zresztą zespołu, ale też murawie. Jego egoistyczny styl gry denerwował nie tylko kibiców, ale także jego kolegów z drużyny. Do historii przeszła jego scysja z Duszanem Kuciakiem podczas jednego z meczów. Słowacki bramkarz zirytowany tym, że Ojamaa nie dostrzega swoich partnerów z boiska, zrobił mu awanturę podczas jednej z przerw w grze. Od tamtej pory Estończyk stracił całkowicie zapał do gry w Legii.

Na Łazienkowskiej szybko doszli do wniosku, że nie będzie z niego większego pożytku. Najpierw wypożyczono go do szkockiego Motherwell później do norweskiego Sarpsborga. Ale tam również nie spisywał się najlepiej i żaden z tych klubów nie zdecydował się na transfer definitywny. Legia zdecydowała się więc ostatecznie spisać go na straty i rozwiązała kontrakt. Estończyk, już jako wolny piłkarz, znalazł nowy klub w Anglii. Tyle tylko, że dopiero w III lidze. Były legionista podpisał roczną umowę ze Swindon Town, występującym w League One.